Angkor Wat



Z Bangkoku udałem się do Siem Reap w Kambodży na spotkanie z jednym z największych cudów kulturowych starożytnej Azji  – miastem Angkor Wat.

„Angkor Wat” to potoczna nazwa określająca dość złożone doświadczenie we współczesnej turystyce sprowadzające się w praktyce do zwiedzania rozległego terenu archeologicznego o wielkości współczesnego miasta Londyn, na którym Angkor Wat stanowi jedynie niewielką, choć dość szczególną część. „Angkor Wat” to wielki zabudowany murami i otoczony fosą teren, w którego centrum wznosi się wysoka wielopiętrowa świątynia o charakterystycznych dla architektury Kmerów wieżach. Nie jest jednak ona ani jedynym, ani może nawet najciekawszym obiektem na całym olbrzymim terenie Angkor. Wszystkie one scalają się w jedną połączoną drogami wodnymi sieć zamieszkiwaną w jednym czasie przez setki tysięcy Kmerów. Przyjmuje się, że u szczytu rozwoju, w XIII w., główny kompleks urbanistyczny Angkor (skupiony wokół świątyni Angkor Wat) był największym miastem świata.

Nie powinno zatem nikogo dziwić, że droga do samej strefy biletowej w Siem Reap (które wyrosło niemal u wejścia do Angkor Wat) liczy kilka kilometrów, a także, że drugie tyle liczy droga z tej strefy do mostu nad fosą prowadzącym do tej najsłynniejszej świątyni; ani też to, że zalecane dla większości zwiedzających są bilety 3-dniowe (które kosztują $68; jednodniowe $35). Inne świątynie, takie jak Angkor Thom, Ka Phrom znajdują się znowu kilka kilometrów od siebie i np. w przypadku Angkor Thom są tak rozległe, że zwiedzający poruszają się po nich skuterami lub autobusami, aby dotrzeć od jednego obiektu wewnątrz nich do drugiego. Dalej oddalone świątynie znajdują się nawet w odległości kilkudziesięciu kilometrów, choć stanowią jedną część starożytnego kompleksu potężnej strefy urbanizacyjnej Angkor.


Zdobienia wielu zachowanych kamiennych świątyń są tak imponujące i oryginalne, że całość doświadczenia Angkor jest jedyna w swoim rodzaju. Liczne rzeźby i ciągnące się przez setki metrów reliefy odwołują się do dominującego wyraźnie hinduizmu, zwłaszcza brahmanizmu i mitologii hinduskiej. Świątyń strzegą mityczne Garudy i lwy o niezwykłych głowach. Wieże jednej ze świątyń w potężnym Angkor ThomBayon – zdobią dziesiątki wielkich reliefów przedstawiających tą samą twarz (najprawdopodobniej króla Dżajawarmana VII lub buddy, co jest mniej prawdopodobne). Dziś wiele świątyń na nowo otacza gęsta dżungla, która przedziera się przez szerokie fosy i wrasta się w bloki skalne zabudowań rozsadzając i krusząc je stopniowo. Jednak zarośla i drzewa,  w większości usunięte z zagrożonych przez nie zabytków, zostały celowo pozostawione w świątyni  Ta Phrom, aby można było na własne oczy przekonać się w jak nieubłagany sposób przyroda stopniowo odbiera to, co do niej należy.

Upadek cywilizacji Angkor należy do jednej z największych zagadek historii. Pierwsi europejscy odkrywcy i misjonarze odkryli miasto opuszczone, opanowane już przez dżunglę (najpierw w XVI w., a póżniej ponownie w XIX w.). Byli oni tak zadziwieni niezwykle zaawansowaną i kunsztowną architekturą, rozmiarem i rozmachem zabudowy, sztuką i artefaktami, iż stwierdzili, że miasto musiało zostać założone przez Aleksandra Wielkiego, i stąd musieli też przybyć Syjamczycy, aby założyć potężną wówczas cywilizację Ayutthaya (obecna Tajlandia). Dziś wiemy, że te spekulacje okazały się niedorzeczne. Wiemy także, że Kmerowie przeobrazili okoliczny krajobraz w większym stopniu, niż się to wyadawało archeologom jeszcze parę dekad temu: zbudowali oni rozległą sieć kanałów, dróg wodnych, a także rezerwuarów wodnych o wielkości nawet 2,2 na 8 km. Wszystko to budzi zdziwienie, że tak potężna kultura może przepaść bez śladu. Jedna z szerzej przyjmowanych teorii uznaje, że Imperium Kmerów nie załamało się w obliczu jednego katastrofalnego wydarzenia, ale upadało przez nawet 100 lat (w okolicy XV w.) w wyniku stopniowego wyjałowienia gleby, osuszania i załamywania się sieci kanałów (na której opierała się cała gospodarka), oraz w wyniku zmiany kulturowej, w ciągu której na końcu XIII wieku brahmanizm został zastąpiony przez buddyzm terawada. Ostatecznie załamanie się gospodarki zmusiło Kmerów do dramatycznego opuszczenia miasta Angkor i przeniesienia się w inne miejsca, gdzie budowa wielkich imponujących kompleksów świątynnych w ramach skupionego na rozwoju wewnętrznym społeczeństwie buddyjskim nie była już praktykowana. Stopniowo brahmanistyczni Kmerowie przeobrazili się we współczesnych buddyjskich Kambodżan.

Większość delikatnych zdobień i rzeźb z całego terenu można podziwiać w nowoczesnym i pięknie urządzonym Muzeum Angkor w Siem Reap, w którym przedstawiony jest szeroki kontekst historyczny kultury Angkor i jej twórców.

Same miasto Siem Reap nie należy jednak do miejsc posiadających szczególny urok. Dzielnica turystyczna, w której znajduje się większość obiektów akomodacyjnych (sięgających cen nawet $2 za noc) jest wieczorem tak hałaśliwa i natrętna, że z trudem można tu wytrzymać dłużej, nie wspomagając się dużą ilością alkoholu, co chętnie czyni wielu turystów. Tych natomiast w Siem Reap nie brakuje. Na głównych drogach, zwłaszcza na prowadzącej do centralnej świątyni w Angkor Wat znajduje się gęsty i niewyczerpany potok ludzi. Powoduje to, że zwiedzanie kompleksu Angkor może być doświadczeniem dość frustrującym, ale może też się okazać doświadczeniem wręcz metafizycznym, jeśli skręcimy tylko trochę w bok (ku jednej z setek mniej znanych świątyń), by po chwili znaleźć się na szczycie niemal 900-letniej „piramidy” i w ciszy, spoglądać na niezwykły zielony krajobraz wokół, poprzecinany wspaniałymi kmerskimi wieżami.

Podczas podróży po półwyspie indochińskim można obserwować także szczególne zjawisko w tutejszej architekturze zwane palafitami. Są to tradycyjne domy budowane na podwyższeniach wspieranych na palach w taki sposób, że swobodnie można przejść pod spodem. Niekiedy ta przestrzeń służy jako „piwnica” na mniej potrzebne rupiecie, innym razem służy za pralnię i toczy się tam życie domowe. Nawet w nowszych domach, dalej oddalonych od rzek i terenów podmokłych stosuje się to rozwiązanie, choć jakby tylko symbolicznie, lub z sentymentu. Wówczas z frontu umieszcza się parę betonowych kolumn wspierających wejście i przednią część mieszkalną, z tyłu zaś poziom parteru jest zabudowany. Podwyższenie domu na palach służy zapobieganiu zalaniu wodą z pobliskich pól ryżowych, które wydzielone są niewysokimi groblami. Gdy w porze deszczowej opady są intensywne i długotrwałe (czyli normalne w strefie zwrotnikowej), groble ustępują masom wody, która rozlewa się na dużych obszarach (zwłaszcza przy rzekach, tj. tam gdzie mieszka najwięcej ludzi).

Podróż po tej części Azji Południowo-Wschodniej należy do łatwych i przyjemnych. Formalności wizowe można załatwić na granicy kambodżańskiej, choć niektórzy tajscy przewoźnicy mogą opowiadać dziwne historie o walutach w Kambodży i nakłaniać do mało zrozumiałych wypłat walut na samej granicy. Te rzeczywiście mogą konsternować, gdyż niemal w całej Kambodży można płacić w dolarach amerykańskich i w nich też są podawane ceny (zwłaszcza w takich miastach turystycznych jak Siem Reap, Pnom Penh, Kron Battambang, Sihanouk), pomimo, że narodową walutą jest kambodżański riel (KHR).  W praktyce odbywa się to tak, że ceny powyżej 1 dolara (4,000 KHR) uiszcza się w dolarach, a ceny poniżej, lub reszty  wydaje się  w rielach. Przy tym wszyscy Kambodżanie bez względu na lokalizację trzymają się jednej stawki 1 USD = 4,000 KHR. Nie przeszkadza też sprzedawcom przyjmowanie wyłącznie rieli, lub wyłącznie dolarów - obie waluty traktowane są na równi. Nie ma też żadnej potrzeby wymiany lub zakupu rieli na granicy lub już w Tajlandii. Bankomaty, jak w całej Azji, wypłacają bez problemu zarówno riele, jak i dolary. Ceny niektórych produktów wydają się jednak zawyżone, zwłaszcza produktów importowanych, których ze względu na ilość turystów jest dużo. Opłaca się więc kupować żywność i produkty lokalne i unikać importowanych (czyli np. nie kupować serów, których tu się w ogóle nie je).

Na zdjęciu główna droga prowadząca od bramy w murze otoczonym fosą do świątyni w Angkor Wat.

San Diego.

Popularne posty