Turcja - ogólne wrażenia, bezpieczeństwo i jedzenie

Jestem już poza Turcją, więc mogę pokusić się o ogólne podsumowanie, oraz dodać parę detali, których być może zabrakło we wcześniejszych relacjach. 

Turcja jest krajem bardzo różnorodnym - zarówno przyrodniczo, jak i etnicznie. Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że jest to kraj o większości społeczeństwa muzułmańskiej i widok okryć ludzi już na ulicy Stambułu może robić wrażenie inności (zapewniam, tu jest to najzupełniej normalne). Zachodnia część Bosforu nazywa się europejską, wschodnia - azjatycką, ale klimat Azji wyczuwany jest już zaraz po przekroczeniu granicy. Wszędobylskie koty, bezpańskie psy (ale szczepione i zarejestrowane), orientalne przyprawy, perskie dywany, turecka muzyka. Łączy się tu Zachód ze Wschodem, a za Bosforem można sobie powiedzieć, że było się w Azji, choć obie części bezpośrednio przylegające do Bosforu są ciekawe, rozśpiewane, pachnące potrawami i gwarne - a także mocno zeuropeizowane. Trzeba się jednak przygotować na wielki potok ludzi i mieć siłę przecistawić się potędze tego olbrzymiego miasta. Stambuł jest o tyle ważny, że choć stolica Turcji mieści się w Ankarze, tu mieszka 1/4 populacji kraju, jakby prąc ku Europie. 
Na prowincji tureckiej widać zaś pewną fascynację tą kulturową stolicą Turcji. Tu są też największe kluby piłkarskie (Fenerbahce oraz Galatasaray), a jest to nie bez znaczenia dla wielu pochłoniętych piłką nożną Turków (wielu o Polsce wie tyle, że stąd pochodzi Lewandowski, a także kluby Legia Warszawa i Wisła Kraków, co budzi nawet pewne uznanie). 

Turcy jako naród są więc tak różnorodni jak ich wielki kraj (wielu z wyglądu nie sposób odróżnić od Polaka czy Anglika), ale rzuca się w oczy, że trudno też znaleźć tu osoby otyłe. 

Turcy są w większości szczupli, lub bardzo szczupli (co szczególnie odnosi się do meżczyzn), palą niewyobrażalne ilości papierosów (a do tego robią to niemal wszędzie), pijąc często przy tym herbatę w małych tureckich szklaneczkach, którą mają zawsze pod ręką (parząc ją w samowarach). Turecka kawa (*the* turkish coffe) smakuje jak mocno palona fusiasta espresso. Zarówno herbaty jak i kawy nie sposób sobie wyobrazić bez cukru (którego musiałem cierpliwie i wytrwale każdorazowo odmawiać, czasami zresztą bezskutecznie). 
Wyroby cukiernicze i delicje są natomiast wyborne. Baklawa wykonywana jest na setki sposobów, ocierając się o wykwintność charakterystyczną dla serów, wędlin, piw czy win w Europie. 
Kebabów naturalnie nie brakuje w żadnym z zakamarków, ale podaje się je na wiele sposobów (kebab to tyle co danie z opiekanego mięsa, głównie z kurczaka, natomiast o formie decyduje dodatek słowny typu 'Dürüm'  - zawijany w picie, 'Iskender' itd). 
Bardzo smaczne i niedrogie są prażone kasztany. Poza tym naleśniki gözleme,  których nie miałem okazji kosztować,  kirlimçik (takie jakby zapiekanki), wszelkie gulasze z warzywami i mięsem oraz zupy (np. z soczewicy). Kuchnia turecka jest bardzo urozmaicona i smaczna. Do chleba je się często lokalny biały ser z miodem, ale wybór żołtych serów jest znacznie mniejszy i chyba nie są tu zbyt popularne. Podobnie z ciemnym pieczywem i makaronami. 

Jeśli chodzi o bezpieczeństwo w Turcji to zarówno ze strony zagrożeń wewnętrznych, jak i zewnętrznych, nie spotkało mnie nic złego, ani przykrego przez całe 2 tygodnie podróżowania po całej rozciągłości kraju włączając w to zarówno wschód, a nawet południowy wschód. Trzeba jednak pamiętać, że w Turcji od czasu nieudanego puczu (rok temu w Stambule) obowiązuje stan wyjątkowy. Na ulicach miast porządku pilnuje uzbrojona w ciężki sprzęt policja (Jandarme), która jest przysposobioną do celów wewnetrznych armią (podobnie zresztą jak we Francji). Nawet na ulicach Stambułu wystawione są posterunki z wozami bojowymi i żołnierzami-policjantami reagujacymi nerwowo na skierowane w ich strony obiektywy. Wozy policyjne pędzą jak szalone we wszystkich kierunkach, co właściwie nikogo nie dziwi. 
Przemierzając drogę z Diyarbakir do Erzurum (wewnątrz Turcji), mój autokar został zatrzymany przez kontrolę Jandarma i każdy pasażer musiał się wylegitymować. Dogubayazit było jeszcze bardziej zmilitaryzowane, choć i tu życie toczy się normalnie. Ulice tętnią życiem, usługi działają normalnie   (skorzystałem tu nawet z usług bardzo popularnych 'küafor', co nie tyle jest  strzyżeniem włosów, co kompleksową pielęgnacją całej głowy z myciem twarzy i uszu włącznie). 
Choć w zachodniej części Turcji turystów jest dosłownie zatrzęsienie (ze wszystkich stron świata, w każdym wieku), we wschodniej można spotkać nielicznych, raczej pojedynczych wędrowców (co ma szczególny urok).  

Na ulicach wielu miast można też spotkać nie mówiących po turecku Syryjczyków, głównie syryjskich Kurdów. Niektórzy żebrzą o pieniądze na ulicach (choć pod tym względem Turcja wypada zadziwiająco dobrze na tle wielu europejskich miast), lub sprzedają na ulicy np. chusteczki higieniczne (dość popularne), inni pracują dorywczo, zwłaszcza u swoich wschodnich kurdyjskich kuzynów w Turcji. Bieda i spadki w dochodach w turystyce sprawia ją niekiedy wrażenie, że Kurdowie na wschodzie są nieszczerzy i chciwi. Ja się spotkałem z zainteresowaniem i dużą gościnnością. 

Z tego powodu mogę polecić każdemu całą Turcję, gdyż turystycznie kraj ten ma do zaoferowania wszystko czego mogą sobie zamarzyć rodziny z dziećmi szukające pięknych plaż i ciepłego klimatu (południe Turcji na morzem Śródziemnym w Bodrum i Antalyi), jak i ciekawi świata i egzotyki podróżnicy (nie wspominając o miłośnikach historii i zabytków). 

Natomiast przekraczanie granicy pieszo z Gürbulak - Bazagran po stronie tureckiej jest doświadczeniem dość przykrym, gdyż pokonuje ją codziennie wielu handlarzy i drobnych szmuglerów, a personel jest bardzo skromny - powoduje to kolejki i nieprzyjemne (mówiąc wprost chamskie) wpychanie się, a nawet awantury. Po stronie irańskiej natomiast czeka już nieco inny świat, i o ile w Turcji można mieć wrażenie, że jeszcze jest się w europejskiej strefie wpływów, o tyle w Iranie,  nie ma się już wątpliwości, że jest się w Azji. 

Tabriz, Iran

Popularne posty