U progu wielkiej przygody
U progu wielkiej przygody miesza się ekscytacja z niepewnością.
Przekroczyłem 4 granice w dwóch autobusach (słowacką, węgierską, serbską i bułgarską). Do bułgarskiego autobusu (linii Arda-tur - uwaga! ) jednak bym nie wsiadł, gdyby nie uprzejmy i rozmowny Węgier, który okazał się jedynym poza mną pasażerem wsiadającym w Budapeszcie. Wyjawił mi on tajniki dyskretnego (i raczej nie całkiem legalnego) postoju na niepozornym przystanku budapesztańskiej komunikacji miejskiej, opodal lokalnej speluny (a chodzi o międzynarodowe połączenie pomiędzy Czechami i Bułgarią). Nie zrażony nietypowym "dworcem" , 70-minutowym opóźnieniem, oraz faktem, że żadna infolinia nie odpowiadała na nasze telefony (Arda-tur, podróże marzeń) upierał się, żeby czekać. I się doczekaliśmy. Warto wziąć pod uwagę, że przewoźnicy niekiedy unikają postojów na dworcach, unikając tym samym dodatkowych opłat. Wówczas lokalizacja takiego przystanku i dostanie się do takiego autokaru może być kwestią szczęścia, jak właśnie było w moim przypadku.
W kosmopolitycznym i nowoczesnym Budapeszcie przejścia podziemne przypominają noclegownie dla licznych bezdomnych. Miasto chyba sobie z nimi nie radzi. Jak się dowiedziałem, jest to "stan normalny" , niezależny od kryzysu migracyjnego w Europie.
Na zdjęciu droga z Belgradu do Sofii
Plovdiv, Bułgaria, ok. 100 km. od granicy tureckiej.