Wryndawan. Plac zabaw Kryszny.


Jest to miejsce inne, niż wszystkie, by nie powiedzieć wręcz... bardzo dziwne. W tym niedużym miasteczku, położonym ok. 100 km na południowy wschód od Delhi i liczącym zaledwie kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców znajduje się 5,500 świątyń hinduistycznych – głównie poświęconych bogowi Krysznie (ang. Krishna, hin. Krsna). W praktyce oznacza to, że mniejsze i większe świątynie są dosłownie wszędzie, gdzie okiem sięgnąć. Wiele z nich starych, niszczejących, jakby zapomnianych, choć kunsztownie zdobionych i zabytkowych, inne niedawno wybudowane, zadbane, efektowne i przeludnione.

Wryndawan (hin. Vrindāvan) jest miejscem świętym w tradycji hinduskiej, gdyż tu miał pędzić swe młodzieńcze dni Kryszna, igrając z niewiastami (słynne przedstawienia niebieskoskórego Kryszny grającego na flecie w towarzystwie jego "gopi") i wzrastając w przyjaźni ze swymi cielęcymi ulubieńcami (co jest podstawą hinduskiego upatrywania w krowach zwierząt szczególnie upodobanych przez bogów; stąd także przysłowiowa "święta krowa").

W hinduizmie, Kryszna to wcielenie (inkarnacja) jednego z trzech głównych bogów – Wisznu. Historycznie przyjmuje się, że był to książę pochodzący z przewodzącej pasterskim plemionom rodziny królewskiej, mający żyć nawet 3,200 lat przed Chrystusem w północnych Indiach w okolicach Maraty, Wryndawanu, Delhi, Gudźaratu.

Odniesienia do Kryszny odnaleźć można także w wielu poza-hinduistycznych źródłach, np. greckich z IV w. p.n.e., gdzie ambasador grecki Megastenes opisuje mieszkańców północno-zachodnich Indii (Suraseny), jako modlących się do "Heraklesa". Współcześnie uważa się, że miał na myśli Krysznę, a niekiedy wysuwa się nawet hipotezy, że cechy mitycznego greckiego Heraklesa, mają swe źródło właśnie w bohaterskich czynach tego pradawnego hindusa.

Kryszna bowiem miał być dzielnym wojownikiem wprawnie powożącym rydwanem wojennym, a jego rady udzielone przed słynną bitwą na Kurukszetrze księciu Ardźunie – źródłem uniwersalnej i ponadczasowej wiedzy, która została spisana w świętej księdze hinduizmu Baghawad Gita.

Jednak Wrynadawan pozostaje znane z młodzieńczych miłosnych porywów kochliwego Kryszny do "gopi" (pasterek i mleczarek), z których najsłynniejszą jest Rada (ang. Radha, Radha Krishna, nie mylić z bogiem Rama), często towarzysząca mu na różnych malowidłach, reliefach i rzeźbach.

Właśnie Radzie poświęcona jest być może najbardziej spektakularna świątynia we Wryndawanie (a na pewno największa w jakiej miałem okazję być w całych Indiach) Prem Mandir.  Nazwa ta oznacza "Boską Miłość", co trzeba odczytywać przez przymioty Rady, która uznana jest za boginię dobroci i miłości. Budowla urządzona jest w nowoczesnym i widowiskowym stylu. Obok Rady, wewnątrz znajdziemy także przedstawienia boga Ramy, będącego jeszcze jedną inkarnacją Wisznu.

Dookoła świątyni Prem Mandir rozmieszczone są rozświetlone, ruchome inscenizacje z życia Kryszny i Rady, a w całym kompleksie rozbrzmiewa głos jakiegoś guru(?), którego pogodne oblicze można podziwiać na wielkim telebimie. Jest kantyna z jedzeniem i napojami, są tłumy wiernych i turystów, zdjęcia i 'selfie' z rozświetlonym kolorowo imponującym gmachem z marmuru. Od zewnątrz wszystko to sprawia wrażenie festynu lub wesołego miasteczka, jednak wewnątrz bogato wystrojonej świątyni, w nabożnym skupieniu odbywa się modlitwa i słychać inkantacje.

Przed wejściem należy zdjąć buty i boso przekroczyć próg świątyni (specjalne szatnie służą przechowaniu nawet dziesiątek tysięcy par butów, choć najbardziej oddani wierni - lub osoby szczególnie praktyczne – po świętym Wryndawanie chodzą wszędzie boso). Należy także pamiętać o odpowiednim odzieniu, co najogólniej oznacza umiar w odkrywaniu ciała (wskazane długie spodnie, suknie, zakryte ramiona itd). Na obrazach na ścianach widnieje uśmiechnięta bogini w różnych pozach i sytuacjach znanych z jej życia, co może przypominać obrazy przedstawiające drogę krzyżową Jezusa w kościołach katolickich. Fakt, że są to przedstawienia zapamiętanej historii sprzed 5,000 lat ugina niemal kolana w nogach.

W centrum świątyni znajduje się wydzielone do modlitw miejsce wyściełane miękkim dywanem, gdzie siada się oczywiście "po turecku" (tylko dla wiernych). Z przodu duża alkowa, w której znajduje się pozłacana podobizna boga Ramy, często przystrojona kwiatami, niekiedy okolona także kolorowymi lampkami w dość przesłodzonym – jak na europejskie gusta – stylu. Dookoła, zawsze zgodnie z ruchem wskazówek zegara, przemieszczają się wierni zatrzymujący i oddający cześć przed "ołtarzem" (klękając i dotykając czołem ziemi, lub całując jakąś wystawioną relikwię – zupełnie jak katolicy dzieciątko w stopkę podczas Bożego Narodzenia) oraz turyści przyglądający się badawczo wszystkiemu wokół. W świątyni obowiązuje surowy zakaz fotografowania, a porządku sakralnego miejsca pilnują wyznaczone do tego celu osoby.


We Wryndawan mieści się także najważniejsza świątynia kultu Hare Kryszna (lub "Międzynarodowego Towarzystwa Świadomości Kryszny") powołanego w drugiej połowie XX w. w Nowym Jorku przez hinduskiego inicjatora Swamiego Prabhupadę (pełne imię i tytuł guru brzmi: Abhay Charanaravinda Bhaktivedanta Swami Prabhupada). Jest to tzw. świątynia ISKCON (z ang. International Society for Krishna Consciousness) zbudowana wokół domu, gdzie w pierwszej połowie XX w. przybył Prabhupada i gdzie napisał swoje najważniejsze dzieła. Jest to być może najważniejszy cel pielgrzymek amerykańskich i europejskich wiernych w Indiach.

W pięknej, bogato zdobionej świątyni z marmuru śpiewają z egzaltacją młodzi ludzie z różnych stron świata, powtarzając słowa mantry Maha (mające posiadać specjalną moc): "Hare Kryszna, Hare Kryszna, Kryszna Kryszna, Hare Hare. Hare Rama, Hare Rama, Rama Rama, Hare Hare".

Nauka Hare Kryszna jest przetłumaczoną z sanskrytu na angielski oraz wyłożoną po angielsku i zdoktryzowaną świętą księgą hindusów Bhagavad Gita, omawiającą życie i nauki Kryszny. Prabhupada, pochodzący z szacownej tradycji hinduizmu, duchowy nauczyciel i mistyk, lub - mówiąc europejskim językiem – teolog i kaznodzieja, dostał od swojego wielkiego nauczyciela zadanie przetłumaczenia świętej Bhagavad Gity na angielski i przedstawienie jej zachodniemu światu. Jak głosi historia spisana w miejscowym muzeum ISKCON, pewnego dnia roku 1965 przybył do Nowego Jorku posiadając przy sobie zaledwie kilkanaście dolarów, usiadł przy jednej z ulic na Manhattanie i na głos zaczął powtarzać słowa Maha Mantry. Po chwili pojawili się zaciekawieni przechodnie, a gdy ktoś wreszcie spytał co oznacza ta dziwna i piękna pieśń, którą nuci, Prabhupada płynną angielszczyzną zaczął tłumaczyć symbolikę słów i podstawy systemu nauk Kryszny. Po kilku latach w Nowym Jorku kwitła już nowa wiara, którą świat określił właśnie za pierwszymi słowami mantry – "Hare Kryszna", a sam jej inicjator podróżował po całym świecie (okrążając go podobnież czternastokrotnie) nauczając i zakładając nowe ośrodki wiary i nauki wisznuizmu.

Prabhupada (nieżyjący od roku 1977) doczekał się własnego kultu, choć tak jego życie, jak i cel był możliwie prosty: wiernie i najlepiej jak potrafił wyłożył na Zachodzie pradawne nauki hindusów odnoszące się do Kryszny, wykorzystując z jednej strony swą rozległą wiedzę o hinduizmie i wisznuizmie, a z drugiej strony język angielski, który dość wcześnie opanował.

Dziś Hare Kryszna to żywa, powiększająca się religia (lub "religijna organizacja") posiadająca 850 świątyń na całym świecie, oraz będąca w istocie niczym innym, niż przyswojeniem przez współczesny świat Zachodu pradawnych nauk moralnych i religijnych, znanych w Indiach od tysięcy lat.


W starej części Wryndawanu turystów już nie widać. Zapadłe domostwa, przemieszane ze starymi świątyniami i aszramami (swoistymi domami pielgrzyma, lub "domami gościnnymi") oraz wąskie uliczki, po bokach których płyną ścieki, zamieszkują stróże świątynni (zapalający kadzidła), pomywacze, zwykli mieszkańcy i sprzedawcy miejscy oraz całe zastępy krów, bawołów, psów, świń oraz małp z rodziny Makaka Rezusa, które nie tylko żerują na odpadach (jak pozostałe pozornie porzucone zwierzęta), ale kradną pożywienie wprost ze straganów sprzedawców, lub z rąk nieuważnych przechodniów (przysiągłbym, że mają wówczas "minę" tchórzliwego, a głodnego drobnego złodziejaszka o spłoszonym, niepewnym spojrzeniu). Obraz biedy i brudu jaki przedstawia stary Wryndawan (odległy od nowoczesnej świątyni ISKCON i przyległych jej luksusowych hoteli) jest istotnie żałosny i chwyta za serce widok skromnego, codziennego życia jego ubogich mieszkańców. Dużo łatwiej znieść fetor, który panuje na ulicach...

Wielu miejscowych próbuje zarobić parę rupii oprowadzając po świątyniach, sprzedając dewocjonalia, kwiaty ofiarne, powożąc tuk-tukiem po dziurawych drogach, lub wyłudzając pieniądze w ten lub inny sposób od zdezorientowanych, sporadycznych turystów. Wielu ucieka się do żebractwa (zwłaszcza kalekie dzieci), którzy szczególnie w luksusowej części Wryndawanu nie dają o sobie zapomnieć... Z drugiej strony wokół świątyń widać wychudzonych, ubranych na pomarańczowo-czerwono bosych i długowłosych hindusów, którzy nie mając nic, prócz wiary – nie przywiązani do niczego materialnego – wydają się być właśnie w tym miejscu, w którym pragną być...


Na zdjęciu część fasady świątyni ISKCON, w obrządku Hare Kryszna.


Siem Reap, Kambodża. 

Popularne posty