Gwatemalski Tikal - Nowy Jork Mezoameryki.

lCałą Gwatemalę z północy na południe przejechałem lokalnymi "autobusikami" (hisz. autobusitos) - małymi miniwanami, w które wciśnięte są ze 3-4 małe ławeczki z oparciem. W Święta Wielkanocne duże linie miały wolne, ale i tak bilety na kursy turystyczne trzeba kupować z wyprzedzeniem, więc nie miałem wyjścia, o ile nie chciałem spędzić 4-ech dni Świąt w maleńkim Flores, nieopodal Tikal. "Autobusitos" zwie się też zwyczajowo "chicken buses", tj. kurczak-busami (i nazywają je w ten sposób nawet anglojęzyczni Gwatemalczycy). Historycznie, łączące głównie prowincje, "chicken-busy" zabierały także żywy inwentarz (i właściwie wszystko, co się da), dziś odnosi się to raczej do faktu, iż pasażerowie kompresują się w nich do wielkości... kury. 

Już pierwszy "chicken bus" z granicy z Belize do gwatemalskiego miasta Flores zapowiadał przygodę. Gdy z początku naiwnie wydawało mi się, że pojazd jest już pełny (w środku znajdowało się już 15 dorosłych osób, 2 dwoje dzieci i dwa psy), kierowca zabrał jeszcze dwie osoby, które w pozycji przypominającej banana wygięły się wzdłuż drzwi i sufitu mini-wana. Wreszcie zrozumiałem, że lokalne mini-vany i minibusy zabierają pasażerów, do momentu, aż drzwi się nie zamykają, a naganiacz (osoba kluczowa w zarządzaniu miejscem i przekonywaniu o jego dostatecznej ilości), wystaje grubo poza wnętrzem mini-busa, trzymając się czego bądź w środku (zupełnie jak to ma miejsce w Nepalu). Wyćwiczony naganiacz może w ten sposób podróżować dziesiątki kilometrów, podczas gdy kierowca równie ściśnięty wewnątrz, prowadzi pojazd tak by nie przegapić po drodze nikogo. 

Aby dotrzeć od granicy z Belize (Melchor de Menchos), do granicy z Hondurasem (El Florido), wystarczyło mi się zabrać 15-oma "autobusitos". 7-8 przesiadek w ciągu dnia może być wyczerpujące, jest jednak przynajmniej 2 razy tańsze, niż autobus turystyczny, i bez wątpienia posiada element przygodowy. Jeden "autobusito" z moim plecakiem musiałem gonić dobre 100 metrów, bo kierowca (który zawsze jest w pośpiechu, gdy już ruszy), zaczął po mału odjeżdżać, gdy ja się wciąż rozliczałem się z poprzednim.

Gwatemala, kraj o ekonomii równie wątłej co Belize, ceny ma niemalże równie wysokie. Waluta "quetzal" (wym. kecal) nawiązuje do rzadkiego i pięknego ptaka, który jest symbolem Gwatemali tak, jak był jednym z najważniejszych i świętych zwierząt dla Majów. Ceny za przeciętne śniadanie mogą sięgać nawet 20 pln. w bardzo skromnych barach czy restauracyjkach o dość wątpliwym stopniu higieny i infrastruktury (co normalnie, gdy ceny są adekwatne, niespecjalnie mi przeszkadza, zwłaszcza, gdy brak alternatyw). 


Gwatemala ulokowana w dolnym Jukatanie znajduje się niemal w całości w dawnej strefie wpływów Majów Epoki Klasycznej i to tu też znajduje się największe odkopane starożytne miasto "Tikal" - duma kraju i centrum ekonomiczno-turystyczne północnej Gwatemali. Turyści, którzy chcą odwiedzić Tikal, najczęściej zatrzymują się w mieście 'Flores'  (przy 'Santa Elena' ), kilkadziesiąt kilometrów od strefy archeologicznej, ale możliwe jest też bliższe i mniej turystyczne, choć przez to też gorzej skomunikowane, 'El Remate', w którym ja się zatrzymałem (śpiąc w szałasie z bambusa i słomy, a płacąc jak za pokój hotelowy w Meksyku). 

Starożytne miasto Tikal było dużym ośrodkiem miejskim już w czasie epoki przed-klasycznej, a więc przed rokiem 250 po Chr., na długo przed Aztekami, a także takimi miastami Majów jak Chichen Itza czy Uxmal (wym. usz-mal). W VI i VII wieku Tikal było najludniejszym miastem Mezoameryki, a obszar urbanizacyjny obejmował nawet 65 km. kw. Szacuje się, że metropolia Tikal mogła być zamieszkiwana nawet przez 400,000 mieszkańców. Na owe czasy był to więc odpowiednik dzisiejszego Nowego Jorku - największego, silnego ekonomicznie i gęsto zaludnionego miasta. 

Strefa archeologiczna Tikal jest niezwykle obszerna, a czasówki na ścieżkach pomiędzy odkrytymi budowlami mierzy się w kwadransach. Samo przejście w najprostszej linii od wejścia do najodleglejszej Świątyni IV może zająć godzinę, natomiast zwiedzenie wszystkich obiektów w tutejszej gęstej dżungli może spokojnie zająć pełny dzień - od świtu, do zmierzchu. Dużą popularnością cieszą się zresztą obserwacje zachodów słońca ze szczytu piramid, które wymagają dodatkowej opłaty i przewodnika, który następnie prowadzi grupy w mroku dżungli do wyjścia ze strefy. 

Cztery wysokie piramidy górują nad koroną potężnych drzew. Najwyższa i najodleglejsza zwana 'Piramidą Dwu-głowego Węża' lub "Templo IV" mierzy 64 metry i jest niemalże tak wysoka, co kolosalna 'Piramida Słońca' w 'Teotihuacan'. Jej wierzchołek jest dziś otwarty dla turystów i z niego właśnie możemy dostrzec wyłaniające się ponad las pozostałe 'drapacze chmur' antycznego Tikal: 'Templo V' mierzącą 51 m., oraz dwie centralne piramidy przy Wielkim Placu - "Wielki Jaguar" (Templo I) i "Świątynia Masek" (Templo Il), mierzące odpowiednio 47 i 38 m. 

Niektóre piramidy noszą bliskie podobieństwo z architekturą znaną z Teotihuacan i wiele znalezionych przedmiotów świadczy o intensywnych relacjach handlowych, a także politycznych obu potęg, czego efektem było ostatecznie podbicie Tikal przez Teotihuacan i objęcie tu rządów przez krótki czas.  

Wielki plac, być może najbardziej efektowne miejsce strefy, otoczony jest dwiema naprzeciwlegle stojącymi piramidami (I i II) i szerokimi schodami prowadzącymi do budynków mieszkalnych elit. Znajduje się tu także wiele rzeźbionych steli pokrytych glifami. Wiele z nich opowiada o podbojach militarnych władców miasta. 

Starożytni Majowie, nigdy nie stworzyli centralnie-zarządzanej siły politycznej jak to miało miejsce w Imperium Rzymskim (czy może nawet u Azteków), ale raczej skupiali się wokół miast-państw na podobieństwo greckich 'polis',  z których każde posiadało własną władzę i prowadziło własną politykę, w tym toczyło wojny z innymi 'polis' Majów. Pomimo tego Majowie z różnych nawet zwalczających się miast tworzyli jeden rdzeń kulturowy o tych samych cechach architektonicznych (budowanie piramid), naukowych i kosmologicznych (kalendarze i wspólna mitologia), a także posiadali jedno pismo glificzne. Być może brak odpowiednika u Majów Aleksandra Wielkiego, który zrzeszył Greków i stworzył pierwsze europejskie Imperium, stanowił o ich słabości w obronnej wojnie przeciwko hiszpańskiej konkwiście, jednak z drugiej strony należy pamiętać, że trupy zmarłych Indian w wyniku przywleczonych europejskich zaraz, miały gnić w masowych cmentarzyskach na długo, zanim do miasta przybył pierwszy europejczyk. 

Choć koszt wstępu do parku archeologicznego jest wysoki (równowartość ok. 70 pln za bilet podst. bez oglądania zachodu słońca), a wiele świątyń i budynków jest w stanie dość mizernym (rozdrapanych scyzorykami przez bezmyślną młodzież, sądząc po treści), to widok Placu Głównego, a także widok z góry Templo IV, na wyłaniające się ponad koronę lasu piramidy robi duże wrażenie. Jednak może największą atrakcją dla zwiedzających jest dzikość wtapiającej się w park archeologiczny  przyrody, która ożywa tu w postaci w postaci rozśpiewanych, zielono upierzonych papug, pomarańczowo-dziobych tukanów i ryczących małp wyjców (co może wręcz zmrozić krew w żyłach, gdy słyszy się w lesie ich głośny ryk po raz pierwszy). 

A jednak nie należy zwieść się pozorom. Flora za czasów Majów była tu całkowicie poddana ich kulturze i władzy. Daleko posunięta deforestacja (pomimo rozwiniętego ziołolecznictwa) znaczyła kres ich rządów i zdolność ziemi do wydawania plonów mogących podtrzymać ich wielką populację. Tikal upadł podobnie jak wiele innych wielkich miast starożytnych Majów w okolicy X wieku, a w ostatnich dzisięcioleciach ich rządów cała dolina była całkowicie pozbawiona drzew. 

Bardzo interesującym elementym parku Tikal, czego nie zauważyłem w archeologicznych obiektach Meksyku, są ołtarze-paleniska przed niektórymi świątyniami. Nie są one bynajmniej starożytne, ale stosowane dzisiaj do religijnych obrzędów dla współczesnych Majów, którzy Tikal nadal uważają za miejsce święte.

Na zdj. widok na część Wielkiego Placu Tikal i piramidę "Wielkiego Jaguara" - Templo I. Reszta zdjęć tradycyjnie na Instagram. 

San Jose, Kostaryka. 

Popularne posty