W San Jose. Liberalna i ekologiczna Kostaryka



Kostaryka. To tu w roku 1502, podczas czwartej wyprawy do Nowego Świata, dociera w asyście 4 galeonów Krzysztof Kolumb. Ląduje na wschodnim wybrzeżu Kostaryki w miejscu, które dziś wyznacza miasto 'Limon' i dostarcza Koronie Hiszpańskiej i reszcie Europy pierwszego opisu regionu. 


Kostaryka, lub 'Costa Rica', to wg opisu Kolumba ziemia bogata w złoto. "Przez dwa dni widziałem tu więcej złota, niż przez 4 lata w Hiszpanii", napisał. Tak też tłumaczy się nazwę kraju - jako "bogate wybrzeże". Dokładnie na taką wiadomość czeka dwór Hiszpanii. Kilka tygodni później góry i lasy dzisiejszej Kostaryki przemierzają już konkwistadorzy oraz misjonarze. 


A jednak nazwa kraju to nic więcej, niż zaszłość historyczna. Choć starożytni Kostarykanie byli wprawnymi złotnikami i wyrobnikami, nie znajdowały się tu żadne złoża drogocennych metali, których obsesyjnie poszukiwali XVI wieczni Hiszpanie. 

Długo po Kolumbie, w 1563 roku, konkwistador Vasquez de Coronado opisze Kostarykę gorzkimi słowami: "najdziksze góry jakie widziałem, i wg wielu, nie do opisania. (...) tworząc ścieżki w okopach, wspinając się i schodząc z pustych i deszczowych szczytów, tylko cudem można było zobaczyć słońce". 


Tym niemniej 'nie wszystko złoto co się świeci'. Dziś Kostaryka jest miejscem wyróżniającym się na wiele sposobów nie tylko w Ameryce Środkowej, ale także w skali świata. Już od pierwszych chwil pobytu daje się zauważyć wysoki poziom życia i wysokiej jakości standardy dotyczące higieny, czystości, jedzenia i obsługi, niespotykane w Ameryce Środkowej, nawet w Panamie. Jest to kraj bardzo zwesternizowany (także w zakresie samej populacji) i być może najbardziej liberalny w obu Amerykach, choć nie pozbawiony narodowego charakteru i tradycji. 


Piękne i nowoczesne Muzeum Narodowe w San Jose (wym. San Hose), stolicy kraju, uchyla rąbka tajemnicy tego sukcesu. 


W przeciwieństwie do innych katolickich i hiszpanojęzycznych państw regionu, ideologia komunistyczna nie znalazła tutaj podatnego gruntu dla rozwoju. Poszerzanie swobód obywatelskich, tendencje wolnorynkowe, a także konsyliacyjna i pacyfistyczna polityka stanowiły rozwiązania w regionie oryginalne i awangardowe, które miały stanowić o awansie w społecznej i ekonomicznej organizacji. 


Emancypacja kobiet i zmiana postrzegania ich roli w społeczeństwie zaczęła się już w roku 1912 (w środowiskach nauczycielskich, które pierwsze otworzyły się na ich udział w profesjonalnym życiu zawodowym), a zakończyła się 'de facto' wprowadzonym prawem do głosowania dla kobiet w roku 1949. To właśnie w tym inteligenckim środowisku pojawiła się pierwsza fala krytyki wobec skostniałego i niesymetrycznego społeczeństwa patriarchalnego ("więcej, niż żony i matki" głosiły slogany). W roku 2015 Kostaryka doczekała się legalizacji związków małżeńskich tej samej płci i dalszego poszerzenia swobód obywatelskich. 


Na fali postępującej liberalizacji, przyspieszonej jeszcze krótką wojną domową w roku 1948, nastąpiła może najbardziej spektakularna rzecz, jaką możemy dowiedzieć się o historii tego małego, i wydawałoby nieznaczącego, kraju. W roku 1948 nastąpiło tu "zniesienie armii" , dając wyraz progresywnemu i pacyfistycznemu społeczeństwu, chcącego ostatecznie zerwać z przewrotami militarnymi i rozlewem krwii. Dziś Kostaryka posiada wyłącznie policję strzegącą porządku wewnętrznego, dyplomację dbającą o dobre relacje z sąsiadami - Nikaraguą (w której skutecznie mediowała rozejm między wojskami dyktatury Somozy i sił rewolucyjnych) i Panamą (która także zniosła armię) - oraz, w razie potrzeby, wsparcie militarne sojuszniczych sił USA - państwa, dla gospodarki którego w pełni otworzyła swój rynek. [Dlatego w Kostaryce znajdziemy wiele amerykańskich restauracji, stacji benzynowych i marek. Obok McDonald's, stoją Taco Bell, KFC i inne popularne 'fast foody' (choć jeśli idzie o kurczaka, to niemal każdy kraj Ameryki Środkowej ma swój odpowiednik wydający "chrupiącego  kurczaka" z frytkami i 'coca-colą')].


Być może jedną z przyczyn liberalnego rozwoju i wszechobecnego kapitalizmu jest rozkład społeczny w Kostaryce, gdzie tylko 1% ludności stanowią mniejszości etniczne (hiszp. 'indigenas'), zaś pozostałą część stanowią metysi i liczni europejscy potomkowie. W Kostaryce (zwłaszcza w dużych miastach) widzi się właściwie tylko białych - tak też sądzą o sobie w ogólności Kostarykanie (że "są biali"). Po innych państwach regionu widać, że duże rozbieżności w pochodzeniu populacji często prowadzą do wyzysku ludności indiańskiej i jej sprzeciwu, nierzadko zbrojnego (np. Zaptistas z Chiapas), który kończy się rozlewem krwii i długą niestabilnością. Tj. Do momentu, gdy wreszcie satysfakcjonujący kompromis daje się odnaleźć i ugruntować prawa oryginalnych amerykanów, chcących pozostać bliżej swoich tradycji, niekoniecznie dając się prywatyzować i "unowocześniać" na wzór zachodni. 


Być może pewną charakterystyką zachodnich gospodarek kapitalistycznych, dającą się odnaleźć także na ulicach San Jose, są bezdomni. Niewidoczni, lub zwyczajnie nieobecni w "biednych" krajach Ameryki Łacińskiej (takich jak Honduras, Nicaragua) w tym "bogatym" kraju, zajmują całe dzielnice, śpią w kartonach na ulicy, prowadzą równoległe życie na obrzeżach lub wręcz poza społeczeństwe. Wydaje się, że brutalna walka o byt ekonomiczny i zawodowy, a także obojętny na przegranych w tej walce kapitalizm, pozostawiają wielu ludzi mających mniej szczęścia, uporu, wsparcia rodziny i otoczenia na ulicy - bez środków do życia i dachu nad głową. Są oni niejako ceną jaką płaci kapitalistyczne społeczeństwo za szybki wzrost ekonomiczny. Tym samym trudno nie zauważyć na ulicy i w parkach, popularnych i niemal wszechobecnych narkotyków
- marihuany, haszyszu, kokainy. 


Tym niemniej centralnym elementem kultury dzisiejszej Kostaryki jest formuła 'pura vida', co tłumaczy się jako "czyste życie". Jest to często słyszany i wypowiadany tu zwrot, który funkcjonuje jak odpowiedź na podziękowanie "nie ma za co" (hiszp. 'de nada', lub ang. 'you're welcome'). Jest to dość enigmatyczne wyrażenie, z którego wytłumaczeniem kłopot mają sami Kostarykanie, choć w użyciu jest powszechnie zrozumiałe, lub raczej odczuwane. 
Jest to zwrot niewątpliwie pozytywny, afirmujący, zapewniający o dobrych intencjach i zachęcający jakby do "karaibskiego wyluzowania", czy wręcz bycia szczęśliwym i cieszenia się samym  "czystym" życiem. Jest więc jednocześnie częścią codziennej mowy, jak i rąbkiem filozofii życia Kostarykan, którzy mają opinię jednego z najszczęśliwszych narodów na świecie.


W dobrze wyposażonym i nowoczesnym Muzeum Narodowym możemy także znaleźć ślady plejstoceńskiej megafauny (ciosy odnalezionych tu mastodontów) i pierwszego zamieszkiwania tych terenów przez człowieka, sprowadzające się do kamiennych ostrzy datowanych na 10,000 lat przed Chrystusem. Charakterystyczne są wykonane z kamienia wielkie, rzeźbione kule, niektóre nawet 2 metrowej średnicy, mające rolę symboliczną (odwołującą się najpewniej do obserwacji astronomicznych i fascynacji ciałami niebieskimi), oraz dość kunsztownie zdobione, prostokątne moździerze umieszczane na trójnogu. Brak tu jednak śladów, podobnie jak w Nicaragui i Panamie, po budowniczych miast i cywilizacji, takich jak Majowie.


Osobiście nie miałem okazji zwiedzać tutejszego dzikiego interioru, choć przyroda w Kostaryce jest nie mniej bujna, niż w Nikaragui. 11% kraju zajmują cieszące się wielką popularnością Parki Krajobrazowe. Kostaryka to także kraj bardzo ekologiczny i w program polityczny kraju wpisana jest redukcja emisji dwutlenku węgla do poziomu całkowicie neutralnego dla środowiska, co jest w trakcie wprowadzania w życie.

Wydaje się, że w zakresie ekologii, a może także swobód obywatelskich Kostaryka pozostaje liderem obu kontynentów Ameryk.



Na zdjęciu bulwar przy Parque Nacional w San Jose. 


Quito. 


Popularne posty