Pustynie północnego Peru i największe antyczne miasto kontynentu – Chan Chan.





Jeszcze wczoraj zjeżdżałem w błocie, deszczu i potokach wody z niepozornego Cerro San Luis (4,295 m. n.p.m., ale zaledwie 350 m. ponad okolice) w parku Cajas, w południowym Ekwadorze. Dziś, już w północnym Peru, mknę przez suchy jak pieprz pustynny krajobraz zalany jedynie słońcem, gdzieś między Pacyfikiem a Andami.

To pustynia Sechura. Ostatnio taką scenerię widziałem w północnym Meksyku (w stanie Chihuahua), choć te widoki bardziej przypominają mi te znane z Iranu, lub Pakistanu. Sprawiają bowiem wrażenie terenów bardzo niedostępnych, zasypanych całkowicie piaskiem i pozbawionych roślinności.

Pustynia w tym miejscu jest dla mnie pewnym zaskoczeniem. Nie jest to żadna ze słynnych pustyń. Atacama, najbardziej sucha pustynia świata, rozciąga się setki kilometrów na południe, wzdłuż wybrzeża, właściwie już w Chile. Poza tym na tej wysokości geograficznej (parę stopni od równika) występują gęste i wilgotne lasy równikowe nieomal wszędzie na całym globie: za szerokim pasmem Andów na wschód – znajduje się największa i najbujniejsza puszcza świata. Jednak tu, gdzie jestem widać tylko wydmy i piasek. Gdzieś przy drodze uzupełniający ten martwy pejzaż obraz rozkładających się szczątków psa nieznanej rasy...

Peru, kraj o dynamicznej gospodarce, do którego ściągają emigranci z Wenezueli w nadziei na "lepsze jutro", w tej części jest zadziwiająco biedne, zakurzone. Niekiedy przypomina ubogie i wymęczone rejony Indii. Skala nierówności poza Europą to coś, co sobie trudno wyobrazić bez podróżowania.

Tymczasem mijam miasto Piura i mknę z szybkością 100 km/h w wygodnym autobusie wprost do Trujillo (wym. Truhijo). Drogi są tu proste, równe, autobusy wysokiej klasy ("karaibski standard" i styl już dawno zaniknął w moim otoczeniu). Pustynia umożliwia podróż ekspresową w linii prostej między punktami A i B. Coś, co w górzystych terenach jest niemożliwe. Różnica w szybkości podróżowania jest teraz równie imponująca, jak różnica w pogodzie. Moją "ponurą towarzyszkę" zostawiłem wreszcie w Ekwadorze. Niech tam sobie teraz pada do woli – pomyślałem z ulgą.

Region geograficzny, w którym teraz jestem nazywa się Costa (dosł. wybrzeże)To pas zaledwie niekiedy 20 km. między Oceanem Spokojnym, a Andami, strefa wpływów potężnego prądu oceanicznego El Niño (wym. el niń-jo, co oznacza "dzieciątko")który odpowiada za tutejszy dziwny klimat. Dalej ciągnie się płaskowyż otoczony kordylierami Andów (Sierra) i dżungla (Amazonia) – 3 główne rejony kraju, analogiczne do Ekwadoru i Kolumbii. Z Andów spływają jednak tu do Pacyfiku wielkie rzeki, rzeźbiąc doliny i przecinając monotonny krajobraz Sechury. W tych właśnie dolinach, tysiące lat przed Krzysztofem Kolumbem rozpoczęła się prawdziwa kolonizacja dzisiejszych ziem Peru.

Miasto Trujillo, dla kogoś kto nie interesuje się archeologią, może być dość nieciekawym przystankiem. Nieduży, acz zadbany obszar wokół centralnego placu Plaza Mayor, poza którym brak większych atrakcji. Nieciekawa opinia o bezpieczeństwie zachęca do unikania przebywania na ulicy po zmroku. Młodych wabi pobliski kurort serferski, w którym wykwitło turystyczne miasteczko Huanchaco (wym. łanczako), a zwłaszcza Playa Huancarte, będące przyjazną bazą noclegową z paroma lokalami nocnymi w stylu zachodnim – to jednak, pomimo atrakcyjnych cen za nocleg, może zniechęcać podróżników. Ale to właśnie tu między Huanchaco a Trujillo znajdowało się największe prekolumbijskie miasto kontynentu – Chan Chan (wym. czan czan)co oznacza w języku ludu go zamieszkującego "Słońce Słońce". To też mnie definitywnie upewnia, że trafiłem we właściwe miejsce....


Niełatwo jest wyłowić w pierwszej chwili kontury zniszczonych murów okalających Chan Chan na blado-złotym tle piasku. Zewnętrzne warstwy nie są też w najlepszym stanie, większość zabudowy ginie w wydmach na przedmieściach Trujillo. Oglądamy tu właściwie fragment miasta – centralną, ale rozległą pałacową część, położoną jakieś kilkaset metrów od oceanu. Gdy podchodzimy bliżej, wielkie, nawet dwunasto-metrowe mury robią jednak wrażenie adekwatne do ich rozmiaru.

Założone w VIII w. n.e. miasto Chan Chan zamieszkiwał lud Chimu. Ich królestwo zwane Chimur było potężnym krajem na długo przed przybyciem i podbiciem go przez Inków, co miało miejsce już w XIV w. n.e. Od świetnie przygotowanych merytorycznie przewodników dowiadujemy się, że Chimur znane było z wielkich budowniczych, znawców minerałów, wprawnych rybaków. Mieli podróżować trzcinowymi łodziami, aż po dzisiejsze Chile i Ekwador, a może nawet na Polinezję. Teorie o zamorskich wyprawach starożytnych Peruwiańczyków są często tu podnoszone, ponieważ na Polinezję miał się też wyprawić król Inków Tupac Inca Yupanqui w wielkiej ekspedycji, liczącej tysiące wojowników, zaś flota tratw z drewna balsy była mu już potrzebna wcześniej do podobjów Chimu. Na wyspach Polinezji mają być tego ślady w legendach i pieśniach o królu Tupacu, co oznacza w keczua "króla". Ekspedycja Kon-Tiki norweskiego podróżnika i antropologa Thora Heyerdahla dowiodła, że było to możliwe za pomocą prymitywnej tratwy z balsy (oraz zachodniego prądu Humboldta). Podróż taką tratwą z żaglem na położone o 8,000 km. żeglugi wyspy polinezyjskie (w "okolicy" Tahiti) trwa ok. 100 dni.

Chimu posiadało wysoko rozwiniętą kulturę i wierzenia, której symbolika utrwalona jest w ich sztuce, a nawet w pamięci współczesnych Peruwiańczyków. Wierzyli oni w "boga księżyca", gdyż księżyc regulował poziom wód oceanicznych, a za tym połów ryb, które były najważniejszym źródłem pożywienia. Wierzyli także w twórcę świata i ludzi, którym był "bóg mórz" (na podobieństwo Inków, którzy wierzyli, że pochodzą z jeziora Titicaca).

Wstrząsający i krwawy zwyczaj (choć bardzo podobny do tych znanych z Centralnej Azji), był związany z pochówkiem króla. Król, po śmierci, był chowany w grobie z całym swoim dobytkiem oraz … dworem – tj. królową, konkubinami, służącymi w liczbie nawet 500 osób. Wszyscy oni byli wówczas celowo pozbawiani życia, jednak Chimu wierzyli, że udają się wraz ze swym zmarłym władcą "do zaświatów". Nie dziwi więc fakt, że najokazalszy budynek w mieście stanowiło mieszczące wszystkie te pochowane osoby i skarby mauzoleum, którego mury sięgały dwunastu metrów. 

Król był przy tym mumifikowany. Zwyczaj, który w pewnej formie przetrwał w Peru do dziś dotyczył procesji z udziałem owej mumii króla. Każdego roku, w rocznicę śmierci władcy była ona ekshumowana i wykorzystywana do procesji, która obchodziła główne ulice miasta. Na dużych dziedzińcach grobowca odbywała się wówczas huczna celebracja. Do dziś na ulicach peruwiańskich miast (np. w Cusco) można spotkać podobne procesje, jednak nie z mumią, ale z przedstawieniami świętych Kościoła w dni świąteczne, za którymi ciągną się sznurem mieszkańcy.

Wejście do strefy pałacowej w Chan Chan.

Rysunkowa rekonstrukcja życia w Chan Chan. W rogu widoczna studnia miejska.

Człowiek z wykrzywioną twarzą. Przedstawienie osób fizycznie zniekształconych chorobą, bądź naturalnie.
















Z drugiej strony miasta Trujillo kryje się rzecz może jeszcze ciekawsza. Znajdują się tu bowiem dwie wielkie piramidy, które należały niegdyś do ludu, z którego Chimu mieli się wywodzić – Moche. Czasy ich powstania i rozkwitu sięgają okresu życia Jezusa Chrystusa.

Obydwie piramidy-świątynie poświęcone były bogom solarnym – Huaca del Sol (wym. łaka del sol) Bogu Słońca, Huaca del Luna (wym. łaka del luna) Bogu Księżyca. Były one podobnie jak w Meksyku i Egipcie niemal całkowicie wypełnione i stopniowo rozbudowywane od ok. IV w., gdzie każda nowa warstwa zwiększała rozmiar budowli, ale przykrywała też wcześniejsze historyczne zdobienia i freski. To z tych fresków i płaskorzeźb, ale także z wyjątkowo wyrafinowanej sztuki dowiadujemy się o świecie Moche i ich kosmologii (lub “kosmo-wizji”, co jest bardziej opisową nazwą hiszpańską). Ceramika i malunki przedstawiają personifikacje śmierci, szamanów, lwy morskie, a także "przeżuwaczy koki" – co jest stałym motywem wszystkich ludów zamieszkujących w pobliżu yungas – zielonych terenów przejściowych pomiędzy Andami, a dżunglą.

Moche wierzyli w "podziemny świat", do którego trafiali po śmierci. Pomimo całego panteonu bogów, posiadali bóstwo naczelne Ai Apaec, związane z życiodajną energią, zwane też "Dios del Montañas” – Bogiem Gór – ponieważ często przedstawiany był w ich towarzystwie. Piramida Księżyca (poświęcona właśnie Ai Apaec i życiu religijnemu) usytuowana jest u podnóża granitowej góry (nazywanej "białą górą") o regularnym kształcie stożka, zapewne wygasłego wulkanu. Na jednej z wewnętrznych odkopanych warstw Huaca del Luna znajduje się wielki portal i brama wypełniona dobrze zachowanymi przedstawieniami ciał niebieskich, księżyca, ludzi z sieciami, a także plejada dziwnych stworzeń, które odpowiadają złożonej mitologii ich twórców. Piramida Słońca, większa z dwóch o oryginalnej wysokości 50 metrów, miała być poświęcona życiu politycznemu (brak w niej przedstawień boskich oraz symbolicznych).

Piramida Słońca widziana z Piramidy Księżyca (Mocheka). W tle po lewej miasto Trujillo.

Przedstawienia bóstw w Mocheka. Dookoła dziwne stwory...

Objaśnienia antycznych zdobień Moche - ryby sumiaste i orły. Czy trafne?


W VIII w. Moche opuścili swe miasto Mocheka, piramidy-świątynie i założyli nowe miasto poświęcone nowym bogom – Chan Chan. Historycy uważają, że było to związane z nowym panteonem, który przyjęli (i nową "kosmo-wizją"). Być może "bogowie gór" stracili na “aktualności”, przestali odgrywać dla przeznaczenia Moche istotną rolę, a zamiast tego pojawiły się nowe potrzeby, nowe lęki i nadzieje tych wielkich i niezwykłych budowniczych?


Na górnym zdjęciu widok na Cerro Blanco z drogi u podnóża Piramidy Księżyca.

Warszawa

Popularne posty